Podcast #23 – Szwecja i sport amatorski. Siła zaangażowanych rodziców

Sport amatorski w Szwecji ochotnikami stoi. To świetnie skonstruowany system który warto znać, bo w przeciwnym razie niepotrzebnie można się narazić na złość z powodu niezrozumienia tego mechanizmu. Dlaczego? Posłuchaj!

Wbrew pozorom, to też jest odcinek o pracy. Bo to było tak: moja młodsza córka jest zdolną sportsmenką a jako dziecko uwielbiała gimnastykę. Więc kiedy zobaczyłam ogłoszenie, że lokalny klub sportowy potrzebuje instruktorki gimnastyki na zajęcia z dziećmi to się zgłosiłam. Pracę dostałam, bo wygrzebałam doświadczenie tancerki baletowej oraz matki zdolnych sportowo córek i odpowiednio je sprzedałam. Przyjmując te kilka godzin tygodniowo sądziłam, że moja córka będzie mogła chodzić na zajęcia. Okazało się że owszem, może, ale ja muszę za to dodatkowo zapłacić. Oraz za jej członkostwo w klubie. W praktyce oznaczałoby to, że to, co zarobię tam pracując, wydam na gimnastykę mojego dzieciaka, który i tak byłby pod moją opieką. Dla mnie była to absurdalna sytuacja, mój bunt związany z tą sytuacją wynikał zwyczajnie z różnic kulturowych i z tego, że ja zupełnie nie widziałam sensu płacenia za własne dziecko, skoro miałam tam i tak pracować. Skończyło się na tym, że wycofałam się z tej pracy. No, ale to było kilka dobrych lat temu. 

Ochotnicze zaangażowania Szwedów w amatorski sport jest – jak wiele innych zachowań – mocno kulturowo osadzone i metodycznie rozwijane oraz podtrzymywane. Ochotniczy klub sportowy charakteryzuje się tym, że zrzesza ludzi których łączy wspólne zainteresowanie albo wspólny interes (w omawianym przypadku rozwój sportowy ich dzieci), którzy bez wynagrodzenia pracują na wspólny cel, poświęcając swój czas i energię. Taki klub jest totalnie uzależniony od osób które chcą w nim działać. Oczywiście ochotniczy zarząd klubu musi stworzyć członkom warunki do dobrej pracy, tzn koordynować, regularnie rozliczać się z klubowych pieniędzy, planować działania i zyskiwać sponsorów. 

Nieraz zdarzyło mi się zapytać koleżankę po weekendzie czy wypoczęła i w odpowiedzi usłyszałam, że nie bardzo, ponieważ dwa dni sprzedawała fikę na lodowisku, bo były zawody i jej córka brała udział. A! Tę fikę musiała upiec sama, a dochody ze sprzedaży idą, rzecz jasna, do klubowej kasy. Ta sama zasada dotyczy klubów futbolowych, hokejowych czy pływackich. Rodzice często są też pomocnikami trenerów.   

Dzisiaj, jako że moja córka jest lekkoatletką i biega w klubie, regularnie dostaję na maila wiadomości, że zbliżają się zawody i potrzebujemy ochotników, tzw. fuktionärer, do obsługi zawodniczek i zawodników, ale też całej machiny sportowej imprezy, tzn. sprzedaży hot-dogów i napojów dla widowni, wpuszczania na stadion, i tak dalej. Jeśli organizatorzy nie zbiorą zadowalającej ilości ochotników, to przychodzi kolejny mail z przypomnieniem, że to ważna i pożyteczna praca i że bez ochotników nasz klub nie istnieje

Interesujący jest też fakt, że wiele ochotniczych klubów decyduje o zatrudnieniu na etacie jednego, lub większej ilości pracowników, żeby wesprzeć sprawność działania tego społecznego aparatu. Działalność klubowa w Szwecji stanowi duży sektor pracowniczy, tysiące ludzi są tu pracodawcami i pracownikami.  

Vi ses i Sverige! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *